Dzień Zaduszny
- parafiadubno
- 2 lis 2015
- 3 minut(y) czytania


Dzień Zaduszny Wspomnienie Wszystkich wiernych zmarłych... Dzień zadumy, refleksji, modlitwy... Niech żyją oni w pokoju wiecznym. Amen.
---------------- Ewangelia o wskrzeszeniu Łazarza (J 11, 32-45) „Jezus zapłakał... oto jak go miłował” Wszystko to, co jest naznaczone doczesnością, przemija. Nawet ta jesienna, listopadowa przyroda daje nam świadectwo, jak ulotne jest wszelkie istnienie na ziemi. Także nasz udział we Mszy świętej tego dnia i modlitwa za zmarłych, przypominają nam prawdę o przemijaniu. „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”. W słowach Marii wielu z nas odnajduję swoją własną skargę do Boga, swój ból, żałobę, bunt. Jest w człowieku jakiś wewnętrzny sprzeciw wobec tajemnicy śmierci. I wcale nie trzeba kryć tych emocji podczas naszej modlitwy. Gdzie był i gdzie jest teraz Bóg? To pytanie często pada w obliczu śmierci. Ona prawie zawsze przychodzi „nie w porę”. Niezgoda na śmierć nie jest czymś złym. Nie wolno jej w sobie zagłaskiwać jakimś tanim pocieszeniem. Tak, trzeba wołać do Boga wielkim, pełnym cierpienia i tęsknoty głosem, z głębi swojej miłości do tych, którzy umarli: „Panie, to niemożliwe, by on/ona umarł/ umarła!” Dlatego, że miłość nigdy nie godzi się ze śmiercią. Miłość zamienia żal rozstania w nadzieje spotkania. Jezus pyta dalej: „Gdzie go położyliście?” Odpowiedzieli Mu: „Panie, chodź i zobacz”. Pan Jezus idzie na grób swego przyjaciela. W dzień zaduszny my także idziemy na groby naszych bliskich i przyjaciół. „Panie, chodź i zobacz”. Tak się dziś módlmy. Pozwólmy, aby Jezus zobaczył groby naszych bliskich, czyli wszystkie te większe i mniejsze wyrwy w sercu, w życiu - po tych, których tu już z nami nie ma. „Panie, chodź i zobacz... moje cierpienie, moją tęsknotę, moją samotność po śmierci: męża, żony, ojca, matki, dziecka, przyjaciela...” On jest prawdziwie z nami, z darem swojej czułej obecności. I każdy zapalony znicz jest tego niewymownym znakiem. Nad grobem „Jezus zapłakał” - ewangeliści taki gest rzadko odnotowują. Żydzi wówczas rzekli: „Oto, jak go miłował”. Tak! Łzy są tutaj dowodem wielkiej miłości. Nie wolno się ich wstydzić, nawet jeśli się przytrafią mężczyźnie. Nie wolno także ukrywać żałoby. To wielki temat – sztuka opłakiwania, czyli przechodzenia przez czas bólu, rozstania. Żałoba jest konieczna. I trzeba ją właściwie przeżyć. Wszystko jest ważne, nawet strój, choć najważniejsza jest żałoba w sercu. Sam Jezus uczy nas, że żałoba jest konieczna. Nie mówmy do ludzi w żałobie: „Nie płacz”, ale raczej uczmy się płakać z nimi. Nasze emocje muszą wybrzmieć, nie wolno ich w sobie tłumić. One są jak anioły, które przeprowadzają nas przez ciemny las i kierują w stronę światła i nadziei. „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!”. Wskrzeszenie Łazarza było znakiem tego, że Bóg nie godzi się ze śmiercią i jest od niej silniejszy. „Nie jest On Bogiem umarłych, lecz żywych”. Jezus uczynił ten cud wskrzeszenia nie tyle dla Łazarza – on przecież był już w niebie. Pan zrobił to z miłości dla płaczących m. in. sióstr: Marii i Marty. Zrobił to tak naprawdę dla nas wszystkich, także tu obecnych, byśmy Mu uwierzyli. Czytamy dalej bowiem: „Wielu, ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego”. Czy ja jesteś pośród nich? - Oto jest pytanie. I wreszcie zakończenie: „Rozwiążcie go i pozwólcie Mu chodzić”. Gdyby tak, można było szczerze porozmawiać z Łazarzem, przeprowadzić z nim wywiad: „Łazarzu, jak tam jest po tej drugiej stronie? Co tam widziałeś? Kogo spotkałeś?”. Byśmy tyle się dowiedzieli.
"Błogosławieni, którzy w Panu umierają, niech odpoczną od swych trudów, bo ich czyny idą wraz z nimi". (Apokalipsa św. Jana 14, 13)